Kontakt

Jeśli chcesz być informowany/na o nowych postach, masz jakieś pytania lub po prostu chcesz się podzielić swoją opinią, nie wahaj się pisać :)
GG:
51088874
e-mail: saeth500@gmail.com

niedziela, 15 czerwca 2014

Dziewiętnaste piętro - rozdział 1.

Pierwszy rozdział nowego opowiadania :) Zapraszam do czytania.
Kolejny rozdział pojawi się niedługo.

Rozdział 1.

- A słyszałaś, że dyrektor woli facetów? Może to dlatego zwolnił sekretarkę...
   
Dwie kobiety opuściły windę na dziesiątym piętrze, Gabrielowi od usłyszanych plotek pękała głowa. Z jakiegoś powodu ich najczęstszym obiektem był dyrektor Whiteman. Chłopak nie próbował wnikać z jakiego powodu tak wiele osób snuje o tym człowieku tak nieprawdopodobne domysły. Sam nie potrafił już rozróżnić co było prawdą, a co wyobrażeniem. W tamtej chwili jechał na pierwsze spotkanie z Whitemanem, w końcu miał poznać człowieka-legendę. Drzwi windy rozsunęły się bezszelestnie.
   
Dziewiętnaste piętro biurowca było zdecydowanie najcichsze ze wszystkich. Nie szumiały tu wentylatory komputerów ani drukarki. Obok wielkich drzwi stało tylko jedno biurko z wyłączonym laptopem i posprzątanym blatem. Sekretarki, która zawiadomiła Gabriela o wezwaniu do szefa, nie było. Jego też nie powinno tu być, starał się nigdy nie pracować po godzinach, teraz nagiął swoje zasady i stał przed drzwiami do gabinetu dyrektora. Zapukał.
   
- Proszę - usłyszał stłumiony, ale dosyć charakterystyczny, szorstki głos. Wszedł do środka. Zaskoczyło go wnętrze gabinetu, było surowo urządzone, a wszystkie meble wykonane były z metalu i błyszczały odcieniami szarości.
   
- Dzień dobry, panie dyrektorze. Jestem Gabriel Jankowski - odezwał się po powitaniu przez szefa mocnym uściskiem dłoni. Mężczyzna był trzydziestolatkiem z wypielęgnowanym, niewielkim zarostem, mimo, że wyglądał elegancko jego twarz była zmęczona.
   
- Proszę usiąść, panie Jakłowski - Whiteman wskazał krzesło przy biurku na przeciwko siebie. Gabriel zignorował przekręcenie swojego nazwiska, w końcu szef tak dużej firmy nie musiał znać swoich wszystkich pracowników, a trudno, żeby pamiętał jego, doradcę finansowego, z którym rozmawiał pierwszy raz w życiu.
   
- Nie będę owijał w bawełnę - powiedział dyrektor - na okres powiedzmy, półtora roku zwalnia się etat sekretarki i mojej osobistej asystentki. Pani Wrong, która do tej pory pracowała na tym stanowisku poleciła mi pana na zastępstwo. Proszę tu podpisać - podsunął Gabrielowi zadrukowany arkusz.
   
- Nie - odparł chłopak nie spojrzawszy na dokument.
   
- Rozumiem, że woli pan swoją dotychczasową posadę naciągacza? - Whiteman pozostawał niewzruszony odmową.
   
- Jeśli określa pan tak doradcę finansowego, to tak, wolę tę pracę - Gabriel spojrzał dyrektorowi w oczy, ten wyglądał jakby takiej odpowiedzi się spodziewał.
   
- Chyba nie muszę panu przypominać czego właściwie wymaga pana obecne stanowisko? Ani tego, że nie zrealizował pan nawet jednego kredytu, pożyczki czy czego tam jeszcze na korzyść firmy, czyli tego co powinien pan osiągnąć?
   
Gabriel już otwierał usta, żeby odpowiedzieć, że działa na korzyść klientów, ale dyrektor uniósł rękę.
   
- Proszę się zastanowić do jutra - Whiteman uznał rozmowę za skończoną i wyjął z klapy marynarki eleganckie pióro, po czym złożył zamaszysty podpis na jakimś dokumencie.
   
- Jutro mam wolne - Gabriel wstał z krzesła, które było równie niewygodne co ładne, czyli wcale. Skierował się do wyjścia, jeśli tak miała wyglądać współpraca z tym człowiekiem to zdecydowanie wolał go nie zobaczyć nigdy więcej. Dyrektor już na niego nie zwracał najmniejszej uwagi, więc chłopak wyszedł z gabinetu. Przywołał windę i zjechał na pierwsze piętro. Chwycił swoją teczkę i szybko opuścił biurowiec.

~***~

- Rozmawiałeś z Whitemanem?! - Flora zakrztusiła się mohito. Gabriel zerwał się z wysokiego bufetowego krzesła, by walnąć ją między łopatki. Jakaś starsza kobieta w czerwonym turbanie na głowie odwróciła się patrząc na nich. Takie zachowanie chyba nie odpowiadało elegancji kawiarni, do której przyjaciele weszli przypadkiem. Skusił ich niespotykany w Nowym Jorku szyld The Desert, jednak jak szybko się okazało lokal nie miał nic wspólnego z pustynią, może poza wielkim malunkiem wydmy na jednej ze ścian. Było tam przytulnie, ale niewiele osób doceniało ten klimat, zajęte były jedynie dwa stoliki.
   
- I? Te wszystkie plotki to prawda? - spytała Flora kiedy przestała kasłać i poprawiła czarne loki wpadające jej w oczy.
   
- Nie opowiadał mi o swojej orientacji, wiesz przy pierwszym spotkaniu mogłoby mnie to trochę odstraszyć - Gabriel bawił się parasolką dołączoną do drinka.
   
- Ciebie? A..nie zauważyłeś nic? Że nie miał teczki i pewnie nocuje w tym biurowcu, bo nikt nigdy nie widział jak wychodzi ani jak wchodzi? Ma bliznę na lewej dłoni po wewnętrznej stronie i dlatego trzyma ją zakrytą? - Flora wpatrywała się w przyjaciela z oczekiwaniem. Chłopak pomyślał, że do tej pory nie zdawał sobie sprawy, że osoba dyrektora jest owiana taką tajemnicą, czy może raczej uwielbieniem godnym boga.
   
- Flora, daj spokój, Whiteman to gbur i człowiek bez cienia emocji. Zachowywał się jakby mnie nie było, mówił jak do robota i sam wyglądał jak android. Brakowało mu tylko sztucznej inteligencji i gadki w stylu "jesteś moim asystentem i twoim zadaniem jest szorować mi buty albo opuścisz to miejsce pracy czując na tyłku czubek mojego niewypastowanego lakierka".
   
- Poważnie chciał cię zwolnić, bo nie chciałeś zostać jego sekretarzem? - Flora wyglądała na zaciekawioną. Gabriel uśmiechnął się, dziewczyna była naprawdę dobrym kumplem, któremu mógł się wygadać. Jednak gdzieś w zakamarku umysłu zaczęła mu migać czerwona dioda z napisem "niebezpieczeństwo". Jakie niebezpieczeństwo? Opowiedział przyjaciółce o swojej rozmowie z szefem-legendą odrobinę koloryzując.
   
Chciał się trochę wyżyć, Whiteman był tego typu człowiekiem, który działa na nerwy wyjątkowo długo. Przynajmniej Gabrielowi tak się wydawało.
   
Flora pokręciła niedowierzająco głową i upiła łyk drinka, kiedy chłopak skończył opowiadać. Mohito nie było już tak orzeźwiające, ale nie zwróciła na to uwagi, choć zwykle jej to przeszkadzało.
   
- Co zamierzasz? - spytała wyjmując z torby telefon i zerkając na wyświetlacz.
   
- A jak myślisz? - Gabriel zamówił kolejnego drinka u barmana, który wyglądał na jego rówieśnika i miał nienaturalnie jasne włosy.
   
- Cokolwiek zamierzasz, nie poddasz się - odparła Flora chowając telefon i przenosząc wzrok na Gabriela.
   
- Postanowiłem go nazwać Mechaniczny Szefuńcio. W skrócie MeS - pociągnął łyk kolorowego napoju.
   
- Słabo - oceniła Flora cmokając z udawanym niezadowoleniem czerwonymi od szminki ustami.
   
- Na razie na tyle zasłużył. Dave na ciebie nie czeka w swoim szpanerskim kabriolecie? -Gabriel zerknął na zegarek.
   
- Hej, obrażasz się czy jesteś zazdrosny?
   
- Pewnie, że jestem, zazdroszczę ci kierowcy - Flora uśmiechnęła się, zeskoczyła z krzesła i pożegnawszy się z przyjacielem wyszła z lokalu. Gabriel odwrócił się, gdy jasnozielona bluzka dziewczyny zginęła mu z pola widzenia i dopił swojego drinka. Barman spojrzał na niego pytająco, ale chłopak pokręcił głową. To nie był czas na pijackie wieczory, jutro znów szedł do pracy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz