Amerykański Five O'Clock
Adam Helland wyjął z kieszeni telefon i wybrał numer. Stał naprzeciwko przeszklonej ściany na ostatnim piętrze apartamentowca patrząc na popołudniową panoramę Nowego Jorku.- O której? – spytał bez ogródek.
- Jak tam nasz maluszek?
- Mark, zostaw te swoje makabryczne porównania. Na którą mam ustawić odliczanie?
- Piąta trzydzieści dwa, w Central Parku. Na razie, złotko – Mark rozłączył się zanim zrobił to Adam.
Anglik odwrócił się i ustawił godzinę w leżącym na biurku komputerze. Rozpoczęło się odliczanie. Chwilę patrzył na zmieniające się liczby, zostało trzydzieści jeden minut do eksplozji. Postanowił przez ten czas wypić herbatę. Wyjął z szafki puszkę i nalał wody do czajnika. Odstawił go i włączył. W momencie, kiedy zaczął wsypywać herbatę do wyparzonego kubka coś zmieniło się na ekranie komputera. Spojrzał na zegar odliczający minuty. Zostało piętnaście sekund, czternaście, trzynaście… Kiedy licznik wskazał zero widok za oknem rozjaśniła pomarańczowa łuna. Cichy szum czajnika ustał.
- Amerykańska technologia bywa zabójcza – Adam pokręcił głową.
- Amerykańska technologia bywa zabójcza – Adam pokręcił głową.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz